Opowiadanie kota Mruczka


       No dobrze opowiem coś o sobie. Nazywam się Mruczek, podobno imię to jest z jakiejś bajki. Pani obiecała, że przeczyta mi kiedyś tą bajkę, ale jakoś do dnia dzisiejszego tego nie zrobiła, ciągle nie ma czasu. Cały jestem czarny i dość duży, ale to nie dlatego że dużo jem, tylko już taki jestem. Fiźka, która ze mną mieszka też jest duża, ale o niej później.
       Pani znalazła mnie malutkiego koło śmietnia w Atenach, to jest bardzo daleko od miejsca
w którym teraz mieszkam. Bardzo płakałem, bo byłem sam. Moja mama gdzieś się zawieruszyła. Byłem głodny i przestraszony. Gdy wzięła mnie na ręce, to tak jakbym był w objęciach mojej mamy. Od razu ją polubiłem. Jest bardzo ładna i bardzo ładnie się uśmiecha. Ona chyba mnie też polubiła, bo zabrała mnie do domu. Tylko dziwnym językiem do mnie mówiła, nic nie rozumiałem. W domu wielka niespodzianka - Fiźka, też kot. Więc było nas już troje. Fiźka, ja i Pani. Dostałem dobre jedzonko
i miejsce do spania, czyli łóżko, na którym się rozpanoszyłem, ale nie na długo, bo ta wredna kocica Fiźka od razu pokazała mi gdzie jest moje miejsce. Po dłuższych spacerach po nowym domku, odkryłem bardzo fajne miejsce do spania szafę, gdzie można się schować i nikt nie widział co ja tam robię. I tak zacząłem mieszkać w nowym miejscu. Dni nam leciały jeden za drugim. Chciałem się zaprzyjaźnić z tą Fiźką, ale ona jest bardzo wredna i ciągle mnie ganiała, a nawet gryzła, ale ja nie byłem jej dłużny,choć byłem mały też ją ganiałem i gryzłem. Prawie całe dni wylegiwałem się na słoneczku, na balkonie. Nie miałem tam żadnych innych przyjaciół, tylko tą Fiźkę. Bardzo lubiłem jak Pani włączała taki ekran czyli komputer. Właziłem na niego i łapałem różne przedmioty, które się tam ukazywały, była to świetna zabawa. Któregoś dnia przyjechała do nas jakaś Pani, nawet myśleliśmy, że chce nas zabrać, ale ona się rozpakowała i została. Była to mama naszej Pani
i przyjechała z innego kraju, bo mówiła dziwnym językiem, którego nie rozumieliśmy. Wprowadziła nowe rządy. Goniła nas, gdy wskakiwaliśmy na stół, a ja tak lubię tam wchodzić, bo tam na stole jest bardzo dużo ciekawych rzeczy do wąchania, czy do polizania. Mnie się to wszystko nie podobało, ale zawsze ktoś był w domu. Bo jak byliśmy tylko z Panią, to ona rano dawała nam jeść i gdzieś znikała na cały dzień. Wracała do domu gdy było już ciemno, a ja nie lubię zostawać sam w domu. No to na dziś tyle mojego opowiadania. Bardzo chce mi się spać. Jutro opowiem swoje dalsze przygody, a było ich bardzo dużo. Dobranoc.


Tak jak obiecałem opowiem dziś dalsze moje przygody jakie mnie spotkały kiedy mieszkałem jeszcze w Grecji.
Pewnego dnia moja Pani z jej mamą przyniosły do domu nowego mieszkańca. Jak się okazało była to kotka, cała biała, jak wiecie ja jestem czarny więc były fajne dwa kolory czarny i biały no i ta wredna ruda Fiźka. Kotkę nazwali Suzi. Była bardzo ładna, ale malutka. Ciągle płakała. Mnie ona się podobała, ale Fiźce nie, a że musiałem trzymać z Fiźką, to też prychałem jak ona na tego nowego kotka, choć miałem ochotę się z nim bawić, ale przed Fiźką musiałem udawać twardziela.
Było mi bardzo szkoda tej małej kotki. Panie jak wychodziły z domu to w obawie, że Fiźka może zrobić jej krzywdę, bo tak na nią prychała, że aż pękła jej górna warga, zamykały tą kotkę w takiej klatce dla kotów. Podchodziłem do tej klatki, wkładałem tam łapkę, ale Suzi cofała się do tyłu, bo się mnie bała. Długo ona u nas nie zabawiła, bo moja Pani znalazła jej nowy domek. I tak zostałem znowu z Fiźką sam. Fiźka stawała się coraz bardziej leniwa i nie chciała się ze mną bawić, dobrze, że była mama naszej Pani, to miałem trochę z nią rozrywkę, bo ta Pani robiła na drutach i wyszywała bardzo ładne obrazki. Korzystałem z okazji kiedy Pani zostawiała swoją robótkę na fotelu, to ja wtedy kradłem jej motek wełny, albo mulinę i bawiłem się, rozciągając po mieszkaniu te nici. Pani się później trochę gniewała, ale szybko jej mijało i dalej byliśmy w dobrej komitywie.
Aż nadszedł dzień kiedy mama mojej Pani zaczęła się pakować. Schowałem jej się w walizce, ale wyrzuciła mnie z niej i włożyła tam swoje ubrania. Mama Pani wyjechała i w domu było bardzo smutno. Pani moja wychodziła na cały dzień do pracy, a ja zostawałem z tą leniwą Fiźką. Znalazłem sobie co prawda zawsze coś do zabawy, ale to nie było to co zabawa z kłębkami wełny i ganianie za mną po mieszkaniu.
      Pewnego razu moja Pani zaczęła się pakować, byłem bardzo zdenerwowany, bo nie wiedziałem co się dzieje, a jeszcze do tego Pani przyniosła do domu dwie klatki dla kotów, to już byłem całkiem
w szoku. Pani prowadzała nas do takiego pana co był w białym fartuchu i badał nas. Była to bardzo podejrzana sprawa. Nawet Fiźka była zdenerwowana. Mniej spała, chodziła po mieszkaniu, zaglądała w kąty. Pani wyrobiła nam paszporty. Jak się później okazało wyjeżdżamy i to bardzo daleko do innego kraju. Było mi bardzo smutno, ale nie mogłem przecież zostać sam. Musiałem jechać razem z moją Panią,  którą bardzo kochałem. Pani zawiozła nas do takiego pięknego budynku. Było to lotnisko. Już kiedyś leciałem samolotem na wyspę, ale tutaj to była poważna sprawa. Na tym lotnisku zważyli nas i zabrali od Pani. Wsadzili nas do samolotu. I tak znalazłem się razem z Fiźką
w innym kraju.. w Polsce. 

:) 
      Właśnie obudziłem się po poobiedniej drzemce, Jestem wyspany i najedzony, więc mogę dalej opowiedzieć swoje przygody. Skończyłem chyba na wylądowaniu na lotnisku w Polsce.
        Pani odebrała nas z luku bagażowego, gdzie podróżowaliśmy. Było dość zimno, nie to co
w Grecji.Nie dość, że trząsłem się ze strachu, to jeszcze z zimna. Fiźka też chyba była
zdenerwowana, bo miałczała. Pani nas uspokajała, że zaraz pojedziemy do domu, gdzie będzie ciepło
i przytulnie, tylko mamy poczekać na samochód, którym miała przyjechać po nas jej mama.
No i wreszcie przyjechała. Wsadzili nas do samochodu i jazda do nowego domu. Po paru godzinach jazdy dotarliśmy do nowego miejsca zamieszkania. Nowa Pani zaniosła nas do domu i wreszcie po kilku godzinach siedzenia w tych kocich klatkach zostaliśmy wypuszczeni. Nareszcie mogłem rozprostować swoje kości. Fiźka odrazu wyruszyła na zwiedzanie nowego miejsca, a mnie się chciało bardzo jeść i rozglądałem się za kuwetą. Wszystko było już przygotowane, jedzenie, kuweta i miejsca do spania. Gdy się najadłem, załatwiłem swoje potrzeby w kuwecie, to zacząłem zwiedzać nowe miejsce i szukać dogodnego miejsca do spania. Znalazłem sobie bardzo fajny fotel. Czając się wskoczyłem na niego i zwinąłem się w kłębuszek, czekając czy mnie ktoś z tego fotela wyrzuci, czy nie. Ale nic się takiego nie stało i mogłem spokojnie zasnąć. Tak minął mi pierwszy dzień pobytu w nowym miejscu. Gdy się obudziłem to Fiźka już jadła, więc i ja podbiegłem do miski, w misce było bardzo dobre jedzenie, nie takie jakie jedliśmy w Grecji, ale bardzo dobre, takie w galaretce kawałki mięska. Bardzo mi smakowało. Fiźce chyba też, bo zjadła swoje i zaczęła się pchać do mojej miseczki, ale ja zaparłem się i jej nie dopuściłem, zjadłem wszystko ze smakiem. W tamtym domu pazurki ostrzyłem sobie o kanapę i gdy tu zacząłem to robić, to Pani zdzieliła mnie ścierką i zaniosła do nogi od stołu, która była obwiązana sznurkiem. Od tamtej pory pazurki ścieram sobie na tej nodze. Z Fiźką jest trochę gorzej, jest bardzo uparta i gdy nikt nie widzi, to pazurki ostrzy na dywanie. Pani parę razy złapała ją na tym i też zdzieliła ścierką, ale do Fiźki to nie dociera. Parę razy próbowałem jej pokazać, gdzie trzeba ścierać pazurki, ale ona wtedy na mnie prycha i zaczyna się między nami bitwa, do momentu, aż wkracza między nas Pani i nas rozgania.
       W tym nowym domu jest jeszcze jedna Pani, taka starsza i też bardzo miła,. Głaszcze nas, czesze
i się z nami bawi. Wzięła kiedyś Fiźkę na kolana i głaskała, a Fiźka nie lubi jak ją się długo
głaszcze i ona podrapała tą Panią w rękę. Co innego ja. Bardzo lubię jak mnie ktoś głaszcze, drapie za uszkiem, rozmawia do mnie, a szczególnie jak się mnie czesze. Robiło się coraz cieplej i częściej mogłem wychodzić na balkon. Siadałem sobie i oglądałem co się tam dzieje, a jak znudziło mi się oglądanie to wskakiwałem na fotel i zapadałem w drzemkę. Słoneczko mnie grzało i było bardzo miło.
      Znalazłem sobie nowy schowek za telewizorem gdy ktoś przychodzi, to ja się wtedy tam chowam
i zaglądam jednym okiem kto to przyszedł. Fiźka jest bardziej odważna. Gdy ktoś dzwoni do drzwi, to ona zaraz biegnie zobaczyć kto to taki. Ja biegnę do drzwi tylko wtedy, gdy przychodzi Pani ze sklepu, bo przynosi takie dobre rzeczy, jak surowe mięsko,oliwki czy sałatę. To są moje ulubione potrawy. Jestem wtedy zadowolony, podnoszę ogon i prężę swój grzbiet i czekam kiedy coś dostanę.

4 komentarze: